top of page
Mateusz Talbot

Narodziny
Mateusz Talbot urodził się 2 maja 1856 roku, był Irlandczykiem. Mieszkał wraz z licznym rodzeństwem w Dublinie, stolicy państwa, które straciło swą niepodległość na rzecz okupanta brytyjskiego. Państwo Talbot nie mieli łatwego życia w kraju targanym klęską głodu, biedą, bezrobociem i silną falą emigracji do Ameryki. Rodzina przechodziła też swój własny dramat – alkoholizm głowy rodziny, Charlesa Talbota. Pani Elizabeth Talbot wylała wiele łez z powodu nałogu męża i idących w jego ślady synów.


​Skradzione skrzypce
W wieku 12 lat Mateusz ukończył swoją zaledwie dwuletnią edukację i rozpoczął pracę jako goniec w firmie handlującej alkoholem. Często odbierał swoje wynagrodzenie w formie bonu towarowego na piwo i wino. Przed ukończeniem 13 roku życia był już uzależniony od alkoholu.
Wkrótce potem Mateusz znalazł zatrudnienie w porcie i w firmie murarskiej. Był sumiennym pracownikiem, ale wszystko, co zarobił wydaje na swoją nową pasję – whisky. Potrafi sprzedać własne buty, by mieć na dalsze picie. Nie cofał się nawet przed kradzieżą, zabrał niewidomemu grajkowi jego jedyny skarb i środek utrzymania – skrzypce.

Nawrócenie
Myśl o nawróceniu przyszła po 16 latach picia przed… pubem, gdzie stał bez grosza przy duszy i czekał, aż jego kompanii zaproszą go na upragnionego drinka. Niestety spotkał go bolesny zawód. Zaoferowano mu jedynie obojętność i kpinę. On, który nigdy nie zostawiał swych kumpli w potrzebie, wysłuchiwał teraz jedynie obraźliwych epitetów. Jeden z nich nazwał go nawet „świnią”. Załamany, ale trzeźwy, poszedł do modlącej się nieustannie za niego matki i za jej radą na trzy miesiące ślubował abstynencję. Przyjął je od niego parafialny ksiądz.

Trudna walka

Mateusz miał 28 lat, przed nim była trudna walka z własną słabością. Podchodził do niej bardzo praktycznie: odseparował się od starych znajomych, nie nosił ze sobą pieniędzy, by nie mieć na alkohol, chodził do kościoła w innej dzielnicy, ale przede wszystkim całym sercem zwracał się ku Bogu. Uczestniczył codziennie we Mszy Świętej, regularnie przystępował do sakramentu pojednania, adorował Przenajświętszy Sakrament, wstąpił do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Swoje starania o trzeźwość podsumowuje jednym zdaniem: „Łatwiej jest przywrócić do życia umarłego, niż przestać pić, będąc alkoholikiem”.   Mateusz dotrzymał przyrzeczenia danego Bogu. Wkrótce je ponowił, aż w końcu złożył ślubowanie na całe życie.

Świadectwo życia
W filmie „Matt Talbot Servant of God” jest scena, w której Mateusz usiłuje przystąpić do Komunii Świętej, ale jakieś niewidzialne pęta nie pozwalają mu podejść do ołtarza. Słyszy też głos, który mówi mu, żeby dał sobie spokój i nie oszukiwał się – w końcu jest pijakiem i zawsze nim będzie. Zrozpaczony wybiegł z kościoła i poszedł do innego. Niestety sytuacja się powtarza na dwóch następnych Mszach. Klęka wtedy przed świątynią i prosi o pomoc Jezusa i Maryję. Wysłuchany przez nich i już uwolniony, przyjmuje do swego zbolałego serca Pana Jezusa.


Nawrócony Mateusz żył godnie i pobożnie. Oddał wszystkie swoje stare długi, niestety nie odnalazł niewidomego skrzypka. Zamówił za niego Msze Święte, gdy po miesiącach poszukiwań uznał, że wędrowny muzyk zmarł. Czytał biografie i pisma św. Teresy z Avila, św. Katarzyny ze Sieny, św. Augustyna, św. Franciszka Salezego, św. Alfonsa Liguori, św. Ludwika de Montfort. Był zawsze uśmiechnięty i życzliwy, prowadził spartańskie życie pokutnika. Pościł, umartwiał się i nieustannie modlił. Wspierał organizacje kościelne i potrzebujących. Odrzucił propozycję małżeństwa, złożoną mu przez pobożną, młodą kobietę, urzeczoną jego dobrocią. Zmagał się z 
chorobą nerek i serca. Zmarł w drodze do kościoła 7 czerwca 1925 roku. Ostatniej posługi udzielił mu dominikanin z pobliskiego kościoła, wezwany przez przypadkiem przechodzącą tam kobietę. Jeden z jego biografów napisał o nim, że był „pijany jedynie miłosierdziem, mądrością, mocą i miłością Boga”.





Więcej o Słudze Bożym Mateuszu Talbocie na stronie: http://www.mateusztalbot.pl/



bottom of page